Zbombardowanie Klasztoru Monte Cassino 15.02.1944

Autor: M-i 🕔︎︎ 👁︎ 21.966
Oficer 1 Dywizji Pancerno-Spadochronowej Herman Göring dr M. Becker, lekarz dywizji, w październiku 1943 roku z własnej inicjatywy wybrał się drogą z Neapolu do Rzymu, aby ocalić skarby zgromadzone w klasztorze na Monte Cassino. Były to: bezcenne archiwum; dzieła sztuki ewakuowane z Neapolu i zbiór monet z muzeum w Syrakuzach. Dr Becker, znając położenie wojsk na froncie zdawał sobie sprawę z groźby, jaka zawisła nad klasztorem. Alianci zajęli już Neapol i kierowali się ku Rzymowi. Istniała tylko jedna możliwa przeprawa – przez góry Środkowej Italii, starożytna Via Casillina. Kluczem do jej opanowania był potężny masyw górski, na którym stało opactwo.

Opat klasztoru początkowo nie zgadzał się na wywiezienie skarbów z klasztoru, z uwagi na brak decyzji rządu włoskiego (właściciela skarbów) i środków transportu. W końcu jednak oficerowie niemieccy przekonali opata Diamare i uzyskali zgodę. Opat miał pozostać w klasztorze.

Misję zdobycia Rzymu od południa otrzymała 5 Armia gen. Clarka. Po udanym desancie pod Salerno miała zaatakować Rzym z kierunku, którego unikano od czasu Hannibala. Clark wybrał do marszu na Rzym drogę nr 6 Via Casillina, przez górzysty teren, a później doliną Liri. Na drodze było wzgórze klasztorne z opactwem Monte Cassino. Clark wiedział, że w tych górach czekał przyczajony nieprzyjaciel, doświadczony w walkach w takim terenie. A więc, nie mogło to być działanie z zaskoczenia. W strukturze alianckiego dowództwa – Clark podlegał brytyjskiemu gen. Haroldowi Alexandrowi, dowódcy 15 Grupy Armii, w skład której wchodziła brytyjska 8 Armia.

W październiku 1943 roku przekazano dowódcy 5 Armii informację, że włoskie władze muzealne pilnie podkreślają konieczność uchronienia opactwa na Monte Cassino przed bombardowaniem. Wiadomość tę prawdopodobnie przechwycili Niemcy i być może to skłoniło ich do przeniesienia skarbów z Monte Cassino. W ostatnich dniach października 1943 roku, gen. Rudolf Konrad, dowódca Dywizji Herman Goring, wyraził zgodę na wywiezienie skarbów z klasztoru. Ewakuację do Rzymu zakończono w pierwszych dniach listopada.

Masywu Monte Cassino bronił XIV Korpus Pancerny pod dowództwem gen. wojsk pancernych Ferdinanda von Sengera. Blisko związany z Benedyktynami Senger, żarliwy katolik - wiedział, że decyzje jakie będzie musiał podjąć, mogą doprowadzić do zniszczenia opactwa.

Mnisi podejmowali różnorodne starania na rzecz ocalenia klasztoru. Oto przykład misji mnicha Leccisottiego, wysłanego przez opata Diamare do papieża z prośbą o ratowanie opactwa. Zabrał ze sobą relikwie św. Benedykta i św. Scholastyki, które przekazał je kardynałowi Luigi Maglione. Papieża najbardziej martwiły ewentualne zniszczenia w jego rodzinnym mieście i stolicy... I w takiej to sytuacji papież Pius XII otrzymał prośbę o pomoc dla klasztoru na Monte Cassino. Mnich uzyskał odpowiedź papieża, że zaapeluje on do Niemców, by nie fortyfikowali opactwa, a do aliantów, by go nie niszczyli. I tak się stało. W listopadzie 1943 roku, po ewakuacji dzieł sztuki, klasztor był wolny od Niemców. Były próby rozmieszczenia niemieckich punktów obserwacyjnych, ale zdecydowane działania opata, uniemożliwiły to przedsięwzięcie.

Gen. Senger zdawał sobie sprawę, że 5 Armia Marka Clarka po zdobyciu wzgórz Monte Camino i Monte Sammucro – strzegących drogi na północ, osiągnie kluczową dolinę Liri i wtedy bitwa rozegra się na Linii Gustava. Dlatego prosił feldmarszałka Kesselringa o określenie statusu klasztoru na Monte Cassino. Kesselring w depeszy z 11 grudnia 1943 roku zakomunikował Sengerowi, że przyrzeczono Kościołowi katolickiemu, iż opactwo nie zostanie zajęte przez wojska niemieckie, a sam budynek będzie oszczędzony. Z zapisów w „Dzienniku mnichów" wynika, że w dniach 12-19 grudnia 1943 roku wokół klasztoru została utworzona 300-metrowa „strefa zdemilitaryzowana". Oznacza to, że Niemcy uszanowali wcześniejsze ustalenia.

Godnym odnotowania jest fakt, że 19 grudnia Mark Clark i gen. Dwight Eisenhower (dowódca sił alianckich na Śródziemnomorskim Teatrze Działań Wojennych) po raz pierwszy zobaczyli z drogi nr 6 klasztor na Monte Cassino. Obaj amerykańscy dowódcy zdawali sobie sprawę z jego szczególnego znaczenia. Sztab Clarka już 25 października otrzymał pierwsze polecenie, by chronić klasztor, jeśli pozwolą na to wymogi prowadzonej kampanii. 4 listopada gen. Eisenhower powtórzył to samo gen. Alexandrowi, przełożonemu Clarka.

Po zdobyciu przez aliantów wzgórz Monte Camino i Monte Sammucro, które stanowiły klucz do niemieckich pozycji, gen. Senger polecił budować umocnienia wokół klasztoru, „aż do klasztornego muru, jeśli to konieczne”. A więc, było to równoznaczne z likwidacją 300-metrowej „strefy zdemilitaryzowanej". Działania te, mogły zagrozić bombardowaniem klasztoru przez aliantów. 5 stycznia 1944 roku niemieckie dowództwo poinformowało opata, że 300-metrowa „strefa zdemilitaryzowana" zostaje zlikwidowana, ale Niemcy uszanują neutralność samego opactwa.

Nazajutrz, 6 stycznia opat wydał oświadczenie, w którym napisał znamienne słowa: „Pewnego dnia cały świat dowie się prawdy o tym, co wydarzyło się na Monte Cassino". 11 stycznia pierwszy aliancki pocisk trafił w klasztor (z zapisu w „Dzienniku mnichów”). Był to prawdopodobnie efekt niemieckiej decyzji o likwidacji tej „strefy”.

Pod koniec stycznia 1944 roku, klasztor Monte Cassino był miejscem schronienia niewielkiej grupki mnichów i cywilów. Najbardziej narażone na aliancki ostrzał były obiekty klasztoru po południowo-wschodniej stronie, wychodzące na dolinę Liri. 300-metrowa „strefa zdemilitaryzowana” już nie istniała. 27 stycznia 1944 roku opat Diamare napisał ostatni list do papieża i mnichów, z prośbą o ratowanie klasztoru.

4 lutego 1944 roku 34 dywizja amerykańska po krwawym ataku przez Rapido, zdobyła wreszcie wzgórze 445. Zaś 5 lutego patrol tej dywizji podjął nierealną próbę zdobycia klasztoru. Patrol wycofał się po podejściu pod jego mury. Było to jedyne tak bliskie podejście Amerykanów, w całej operacji.

W „Dziennikach mnichów” można przeczytać opisy zniszczeń, jakich dokonała artyleria aliancka, ostrzeliwując pozycje niemieckie w pobliżu klasztoru. Charakterystyczne jest oświadczenie niemieckiego lekarza, który odwiedził mnichów. Na prośbę mnicha Matronoli, by ostrzegł walczących, że pociski trafiają w klasztor – odpowiedział: „Brytyjczycy i Amerykanie... na pewno widzą ze swoich punktów obserwacyjnych, że trafiają w klasztor, skąd nikt nie odpowiada ogniem”. Natomiast Amerykanie obserwując celność niemieckiego ostrzału artyleryjskiego, byli przeświadczeni, że Niemcy prowadzą obserwację z budynków klasztoru. Zastanawiające jest to, co było przyczyną ich „niewiedzy”. Czy niedostateczne rozpoznanie? Dlaczego prośby Watykanu nie docierały do najniższych szczebli dowodzenia?

W pierwszych dniach lutego Amerykanów w dolinie Liri zluzowali żołnierze Nowej Zelandii gen. Bernarda Freyberga. Gen. Alexander połączył nowozelandzką 2 Dywizję z hinduską 4 Dywizją , tworząc Korpus Nowozelandzki z gen. Freybergiem na czele. Freyberg był zwolennikiem frontalnego uderzenia na wzgórze klasztorne. Natomiast dowódca dywizji Hidusów gen. Francis Tuker był za manewrem oskrzydlającym. Freyberg uważał, że świeże siły, jakie wprowadza do walki – po zluzowaniu Amerykanów – będą zdolne do zdobycia klasztoru w bezpośrednim ataku. Następca Tukera na stanowisku dowódcy Hindusów, brygadier Dimoline rozpoczął morderczą wspinaczkę na podejściach do wzgórza Monte Cassino. 11 lutego 1944 o godz. 22.45 poprosił o zbombardowanie opactwa na Monte Cassino. Freyberg poparł to stanowisko. Była to pierwsza prośba o zbombardowanie klasztoru w dotychczasowym przebiegu walk.

15 lutego 2 Grupa Bombowa w składzie 144 bombowców B-17 („latające fortece") i 86 średnich bombowców, dokonała nalotu. Była to największa koncentracja bombowców, jaką alianci zastosowali przeciwko jednemu małemu obiektowi podczas II wojny światowej. W ciągu kilku godzin dokonano 8 nalotów, a w dzienniku działań wojennych Sztabu Lotniczego Wsparcia Wojsk Lądowych m.in. napisano: „Ta średniowieczna budowla, została wypalona i zamieniona w ruinę”.

Zastanawiające – dlaczego zwiększono liczbę bombowców, kto o tym zdecydował? Freyberg prosił tylko o 36 samolotów myśliwsko-bombowych.

Gen. Senger, według słów swojego adiutanta powiedział: „Idioci! Mimo wszystko, zrobili to. Wszystkie nasze wysiłki poszły na marne”. 90 dywizja niemiecka nadała do dowódcy XIV Korpusu Pancernego meldunek, że 15 lutego zostało zbombardowane opactwo na Monte Cassino. Wiadomość ta dotarła do sztabu Kesselringa. Szef sztabu zapytał przez telefon dowódcę 10 Armii niemieckiej: „Czy z militarnego punktu widzenia jakoś nam to zaszkodziło? I usłyszał znamienną odpowiedź — „nie, bo nas tam nie było”. Nie znaleziono dowodów, by zginął tu chociaż jeden niemiecki żołnierz. Można więc postawić pytanie – jaki był sens bombardowania klasztoru?

Opat klasztoru Gregorio Diamare wydał specjalne oświadczenie (na prośbę niemieckiego oficera Deibera), że w chwili bombardowania nie było w klasztorze niemieckich żołnierzy. 17 lutego mnisi opuścili klasztor na czele z opatem, który udał się do Rzymu. Kesselring, powiedział w Rzymie, w obecności opata, że z jego rozkazu niemieccy żołnierze musieli trzymać się z dala od klasztoru. Dowódcy pilnowali, by rozkaz ten był ściśle przestrzegany. Dopiero włączenie „ruin do niemieckich instalacji obronnych, okazało się najbardziej naturalnym krokiem z militarnego punktu widzenia”.

Papież powściągliwie milczał. Natomiast sekretarz stanu Maglione miał powiedzieć w rozmowie z amerykańskim ministrem Haroldem Tittmannem, że Niemców nie było ani w klasztorze, ani w jego najbliższym sąsiedztwie. Bombardowanie nazwał „kolosalną pomyłką... przejawem wielkiej głupoty”.

Tym, który w decydujący sposób parł do zbombardowania klasztoru, był Nowozelandczyk, gen. Freyberg. Zakładał bowiem, że hinduska dywizja opanuje wzgórze 593 i dokona ataku na klasztor w dniach 17 i 18 lutego. Nowozelandczycy i Hindusi ponieśli duże straty, a frontalne uderzenie okazało się nieskuteczne.

20 lutego 1944 roku niemieccy spadochroniarze zajęli ruiny klasztoru. Niemcy zamienili ruiny w twierdzę, z której przez kolejne trzy miesiące odpierali alianckie ataki.

Přidejte se k nám

Věříme, že mezi Vámi jsou lidé s různými zájmy a zkušenostmi, kteří by mohli přispět svými znalostmi a nápady. Pokud máte rádi vojenskou historii a máte zkušenosti s historickým výzkumem, psaním článků, editací textů, moderováním, tvorbou obrázků, grafiky nebo videí, nebo prostě jen máte chuť se zapojit do našeho unikátního systému, můžete se k nám připojit a pomoci nám vytvářet obsah, který bude zajímavý a přínosný pro ostatní čtenáře.

Zjistit více